List XIII (18/11-2/12/90)
Dear Robi!
Jak zwykle, ledwie skonczylam pisac jeden list i starannie zakleilam
koperte a juz zaczynam nastepny chociaz tak szczerze mowiac to
nie mam za bardzo o czym pisac.
Kupilam sobie flamastry wiec ten liscik bedzie kolorowy bo zamierzam
go nimi napisac.
Wracajac do tematu "friendship" to dlaczego tak trudno bylo Ci
to powiedziec? Musialam to z Ciebie wydusic :), skoro jednak stanelo
na tym, ze mozemy byc przyjaciolmi to nie chcialabym musiec wyduszac
cos z Ciebie kiedykolwiek. Przyjaciele nie musza tego robic. Mam
nadzieje, ze tak jak obiecales dasz list Rafalowi.
Dzisiaj jadac na "rozpuste" czyli do wspomnianego shopping mall
w White Plains, zastanawialam sie za co ja Ciebie tak bardzo lubie.
Byla chyba kiedys taka piosenka "kocha sie za nic..." ale czy
lubie sie tez za nic?
"Rozpusta" nie byla taka rozpusta na jaka sie nastawialam. Wydalam
troche ponad $50 ale jestem zadowolona bo kupilam sobie fajny
szalik, ktory swietnie pasuje do mojej kurtki. Poza tym, wstapilam
na poczte i kupilam cala mase znaczkow pocztowych.
Wiesz, mysle, ze jesli Pawel zdecyduje sie tu przyleciec w przyszlym
roku to Ty na pewno bez wzgledu czy ja tu bede czy nie, przylecisz
razem z nim. I nie mow, ze jestem, tzn. bylabym Ci tutaj potrzebna
do rozmawiania z Polska za $5 bo mi nikt nie pokazal jak to robic,
jedynie co nieco obilo mi sie o uszy. Poradzilabys sobie. Ciekawe
czy bys pisal do mnie listy i dzwonilbys do mnie. Ciagle mnie
prosisz abym zadzwonila w nastepnym tygodniu a Ty bys dzwonil
gdybym prosila?
Pytales przez telefon, czego slucham ostatnio. Slucham roznej
muzyki a tak calkiem ostatnio, czyli dzisiaj slucham "Simon and
Garfunkel's Greatest Hits" czyli "Mrs Robinson", "The sound of
silence", "If I could" itd. Mialam plytke ale Rafal mi ja oczywiscie
zabral wiec nie mialam jej do tej pory. Ostatnio jednak znalazlam
kasete w zbiorze Scott'a i sobie przegralam.
Dlaczego masz pretensje, ze Rafal Ci pierwszy mowi "czesc"? To
w ogole glupie. Mysle, ze to tylko swiadczy o jego dobrym wychowaniu.
Znacie sie przeciez z widzenia to trudno, zeby gdy Ciebie zobaczy
odwracal glowe. Poza tym wie ze korespondujemy ze soba bo gdy
tu jeszcze byl to ciagle mu marudzilam abysmy pojechali na poczte
(po znaczki) i smial sie, ze jestem chyba chora bo o czym mozna
tak bez przerwy pisac.
A jesli Pawel nie zdecyduje sie przyleciec to ty pewnie tez nie.
Chyba, ze przylecialbys razem z Anka L. Wynajelibyscie sobie razem
mieszkanie gdzies na Greenpoint, ona pracowalaby w polskich delikatesach,
Ty w sklepie ze sprzetem, ona gotowalaby Ci obiady a Ty bys ja
w zamian laskotal tak, ze az by podskakiwala jak to ona potrafi
:). Od czasu do czasu kupilibyscie sobie jakies "drugs", zacpalibyscie
sie do nieprzytomnosci ale byloby Wam dobrze. Moze zadzwonilibyscie
do mnie raz na jakis czas i moze bedac w niedziele w NYC znalazlabym
odrobine czasu i odwiedzilabym Was.
Potem zrobilibyscie sobie prawa jazdy amerykanskie, kupilibyscie
sobie samochod na spolke i w weekendy bilibyscie sie o niego bo
Ty bys chcial spedzic weekend w "Go-Go Girls" gdzie na przedmiesciach
Bronx-u a Anka chcialaby..... nie wiem co ona by chciala :).
Jak Ci sie podoba taka wizja Twojego pobytu w USA? Gdybym sie
zdecydowala zostac tutaj na dluzej to chcialabym sobie zrobic
prawo jazdy i kupic jakis uzywany samochod bo tak to jest kiepsko.
Pamietam jak bylam uzalezniona od Rafala gdy tutaj jeszcze byl.
Kiedy mowil, ze przyjedzie po mnie o 8:00 a przyjechal ~10:00
a ja czekalam.
Leci teraz w radiu taka pisenka, ze przypomina mi sie jak kiedys
na kolonii (bylo to naprawde bardzo dawno temu a ja to swietnie
pamietam) podobal mi sie taki jeden chlopak a poniewaz w mojej
grupie byla jego siostra z ktora sie przyjaznilam to wiedzialam,
ze i ja mu sie podobam. Smiesznie bylo bo bylismy takie szczeniaki
i oboje tacy niesmiali. Pamietam, ze mialam wtedy urodziny i dostalam
od niego roze zerwana w ogrodku przed szkola (kolonie w szkole
oczywiscie). Pamietam tez jego imie i nazwisko. Jacek Parys. Moze
go kiedys spotkam jeszcze.
No i ja Ci teraz zaczne opisywac siedem milosci mojego zycia (choc
chyba siedmiu to nawet nie bylo). Ta chyba byla zreszta pierwsz
i jesli to prawda, ze stara milosc nie rdzewieje to moja chyba
byla za szczeniacka bo choc pozostalo mile wspomnienie to troche
zardzewialo :). Czy ty masz mile wspomnienia po swoich siedmiu
milosciach zycia?
Ja z Twoich milostek znam (pobieznie oczywiscie) tylko jadna.
Ta, ktora byla po Dorocie, Gosia jej chyba bylo na imie. Odprowadzales
mnie na przystanek autobusu "K" a potem juz nie bo spieszyles
do domu bo Gosia miala zadzwonic, chodziles z nia na cmentarz
(nie wiem gdzie jeszcze) a potem nagle....... ,ze to nie to, ze
nie da sie z nia rozmawiac tak jak ze mna..... Krotko trwalo.
Jesli juz mowa o latach licealnych, to smutno mi bylo gdy na balu
maturalnym ie odzywales sie do mnie ani slowem. Chyba Cie osa
ugryzla.
Wiesz, oni tu czasem zamiast "you" mowia "ya" i to tak fajnie
brzmi. Tacy wyksztalceni ludzie i na stanowiskach to uzywaja tego
zadko, w zartach, w zabawie z dziecmi (got ya) to tak ale murzyni
to raczej czesto i do nich to pasuje. Bardzo lubie sluchac "gadki"
murzynow, szczegolnie gdy sa zdenerwowani (miales okazje uslyszec
przez telefon) bo wtedy mowia z takim fajnym akcentem.
Ostatnio slucham tez czasami muzyki z filmu "Coctail". Dzisiaj
gdy mylam podloge w kuchni, wlaczylam sobie wlasnie kasete i latalam
ze szczotka w rytm muzyki. Lepiej mi sie wtedy pracuje. Nie zawsze
niestety moge cos wlaczac bo czasami Gail jest zmeczona i chce
odpoczac, nie wiem co prawda po czym jest zmeczona bo ona nie
pracuje tylko spotyka sie na lunch i na tennis z kolezankami.
Wiesz, nie chce zebys wychodzil po mnie na lotnisko, nie pytaj
dlaczego, po prostu nie chce.
Jutro, czyli 22/11 jest swieto Thanksgiving Day i mam wolne wiec
umowilam sie z Marzena w Nowym Jorku. Ona chce zadzwonic do Polski
z dworca (bedzie to jej debiut) a ja chcialabym pochodzic troche
i porobic zdjecia. Mam nadzieje, ze pogodzimy obie te sprawy i
Marzena zrobi mi troche zdjec, zebym mogla wyslac do domu.
Ten dzien byl dla mnie meczacy, 7 telefonow (nie mow Rafalowi).
Najpierw jak wiesz rozmawialam z Pawlem, potem Robusiem :) a nastepnie
zdecydowalam sie zadzwonic do Beaty. Gdy skonczylam rozmawiac
z Beata i chcialam zadzwonic jeszcze gdzies na ten sam numer to
sie okazalo ze juz jest "dead". Moglam wlasciwie juz wracac do
domu, trzy rozmowy to i tak duzo, ale mialam ochote z kims jeszcze
porozmawiac. Na prozno jednak szukalam murzyna, ktory by mnie
polaczyl, gdzies sie pochowali ale zaczepil mnie jeden "Portorykanczyk"
i powiedzial ze on ma znajomego ktory laczy. Rzeczywiscie....
ale facet chcial "dyche" , nie zgodzilam sie to opuscil na $7,
nadal nie chcialam wiec zgodzil sie polaczyc mnie za $5 (hihi
ale sie targuje).
Zadzwonilam do Gerarda. W miedzyczasie, "portoryk" chyba doszedl
do wniosku, ze skoro polaczyl mnie za $5 a nie $10 to cos mu sie
za to nalezy bo podszedl do mnie i zaczal mi odgarniac wlosy z
czola, zakladac za ucho.... Odsuwalam sie ale niewiele moglam
zrobic bo on nie za bardzo rozumial po angielsku a odejsc tez
nie moglam bo rozmawialam z Gerardem. Na szczescie, albo i nie,
zauwazyl to inny "portoryk" i cos mu powiedzial, ze tamten sie
zmyl. Nie dane mi bylo jednak rozmawiac w spokoju bo ten z kolei
zaczal mnie zapraszac na kawe i, ze gdybym miala jakies problemy
to tylko do niego, ze jak nie chce kawy to moze cos innego, moze
coke?, chce jeszcze rozmawiac? nie ma sprawy, on mi tutaj przyniesie......
No, thanks anyway!
Potem kolej na ..... dlugo sie zastanawialam az w koncu padlo
na Piotrka ale gdy zadzwonilam to mnie nie poznal :). Policjant
znowu zaczal sie krecic ale wstydzilam sie mowic do Piotrka po
angielsku bo on taki "orzel" wiec tylko mruczalam cos pod nosem
i czasem wtracalam "yes" albo "no".
Nastepnie pojawil sie ten Miguel, ktory mi dawal swoj numer telefonu
gdy rozmawialam z Toba w niedziele, ale tlum ludzi pozwolil mi
sie skrzetnie ukryc (ten tlum ludzi to japonczycy chcacy zadzwonic).
Prosba Piotrka o ponowny telefon, moze jakies zdjecia, obiecanka
(cacanka) napisania listu i ..... telefon do Adama. Bardzo krotki
bo godzina 6:00 u mnie i na dodatek Adam chory ledwie mowil.
Policjant z gory dziwnie zerka.
6:20 - Anna wyrwana ze snu.
6:30 - Policjant zmienia pozycje, kierunek ME.
Me, wiec konczy rozmowe i sie ewakuuje do domu.
Troche mi smutno, ze tak bez sensu stracilam dzien, ale coz, wszystko
przez Marzene (musze w koncu kogos winic).
(Dopisek Autorki: Tutaj zbyt osobiste :) sprawy :) i nie bede
pisala)
Piotrek, gdy z nim rozmawialam, pytal mnie o polakow, ktorzy sa
juz tutaj dlugo no a ja wlasnie przed rozmowa z nim bylam swiadkiem
takiej oto swietnej scenki.
Gdy skonczyl mi sie numer i nie moglam znalezc zadnego murzyna,
postanowilam, ze spytam tego Polaka, ktory stal obok mnie, kiedy
bedzie konczyl (czasami tak po mnie niektorzy korzystali gdy ja
juz konczylam). Stanelam wiec obok i chcialam zapytac ale poniewaz
z rozmowy wynikalo, ze bedzie konczyl, postanowilam jeszcze chwilke
poczekac. A on.... "widzisz ja dzwonie do Ciebie, place tak duzo
za rozmowe, powinnac wiedziec ze Cie kocham, zobaczysz jak wroce
to wszystko bedzie dobrze. Wiem, ze kiedys myslalas, ze ja jakis
alfons jestem albo babiarz ale to bylo, minelo..." spojrzal na
mnie, usmiech glupi, puscil oczko i dalej nawija "... i nie mysl
sobie, ze ja tutaj dziewczyny podrywam, ja ciezko pracuje, zebysmy
my mieli dobrze jak wroce..." Spojrzal na mnie a ja wtedy zapytalam
czy juz konczy. Zamurowalo go, cegla na policzkach, pokrecil glowa,
ze nie i odwrocil sie. No i tacy to oni sa. Nie wszyscy oczywiscie
ale wielu prowadzi podwojne zycie.
A teraz zagadka.
Why was nine afraid of seven?
Because 789
Hey, hey, zmienila sie wizja Twojego pobytu w USA. Teraz jawi
sie on sielankowo, prawie jak w domu u mamusi "za piecem". Codziennie,
cieple, gotowe obiadki, rano sniadanko, wieczorem "kiss" na dobranoc.
To z jednej strony sytuacja prawie idealna a z drugiej???? Nie
doswiadczysz samodzielnego zycia, nie od Ciebie tylko bedzie wszystko
zalezalo a to jest wlasnie fajne, ze jestes panem swojego zycia
i mieszkania :)
Dzisiaj (26/11) wybralam sie do NY aby zadzwonic
do Szopci i wywolac zdjecia. Zdjecia mialy byc gotowe na 2:30
a ja do Anki chcialam zadzwonic okolo 3:00 wiec w sam raz. Do
2:30 mialam jeszcze 2 godziny wiec chodzilam sobie po 5th Ave.
i zagladalam do roznych sklepow, az nagle.... zagladam do portfela
a tam $18. (mialam $100). Nie wiem jakim cudem zawartosc mojego
portfela tak sie skurczyla, troche sie przestraszylam ale nie
tak jak powinnam. Pomyslalam, ze nie zadzwonie po prostu do Szopci.
Udalam sie wiec po zdjecia a gostek sobie zyczy $18.38. Zaczelam
obliczac drobne, ktore jeszcze mialam a przeciez musze jeszcze
dotrzec do domu a bilet na pociag do Rye, off pick, kosztuje $4.75.
Nerwowo liczylam i uff... mam $18.38, mam $4.75 na pociag i jeszcze
$0.35 reszty. Gdy aplacilam za te nieszczesne zdjecia byla godzina
3:00 a ja pamietalam, ze nastepny off pick pociag jest o 8:10
a te w godzinach szczytu kosztuja $6.75 i mnie nie stac. Dowloklam
sie do dworca i okazalo sie, ze zdaze jeszcze na ostatni off pick
pociag o 3:40. Juz w pociagu uswiadomilam sobie, ze to nie koniec,
ze przeciez czeka mnie dosc dlugi spacer ze stacji do domu, cos
ponad godzine. Na sama mysl robilo mi sie niedobrze i nogi odmawialy
mi posluszenstwa. Cale szczescie na dworcu byl znajomy taksowkarz,
ktory zabral mnie do domu i powiedzial, ze jesli jeszcze raz mi
sie cos takiego zdarzy to, zebym sie nie martwila tylko wsiadala
do taksowki bo zaplacic moge gdy dojedziemy do domu. A mi by to
nawet do glowy nie przyszlo.
Teraz troche o zdjeciach, ktore zalaczam:
1) To jak sie moze trafnie domyslasz, zdjecie mojego "domku"
2) Przed domem od strony garazu, wracam ze spaceru, w reku poczta.
3) Ja i Big Bird.
4) Ja w kuchni.
5) W sypialni. Fajne lustro prawda? Mogllbys sie caly, piekny,
z roznych stron w nim przegladac.
To tyle na dzisiaj, wiecej zdjec moze w nastepnym liscie. Nie
zalaczam dodatkowych kawalkow mapy z Six Flags bo juz sie nie
zmieszcza. Masz wybor albo zdjecia albo kawalki mapy w nastepnym
liscie.
Pozdrawiam,
As usual ..... stay cool!
Agata
Listy