W sobote, wykorzystalam niecnie Asie, do przywiezienia moich paru szafek kuchennych. Szafki to bylo male piwo w sumie, ale blat dlugosci 75" to juz bardzo duze piwo. Rozlozylysmy tylne siedzenia ale i tak kawalek wystawal. Oczywiscie, znajac moj pech, nie oboylo sie bez malych niedogodnosci. I tak pierwsza rzecz to brak dwoch polek do jednej mojej szafki, tzn. cos tam bylo ale nie te wlasnie polki, ktore ja zamowilam. Druga, to korek w ktorym stalysmy z godzine wracajac do mnie. Korek nie bylby taki uciazliwy - opalilam sobie przynajmniej prawe ramie :) - tylko, ze Asia byla umowiona na 4PM a byla juz 1PM gdy stalysmy przy Whitestone Bridge w korku. Cale szczescie z tamtad juz do mnie niedaleko a w druga strone nie bylo korkow wiec Asia szczesliwie wrocila do domu okolo 2PM.
Gdy tylko wtaszczylam wszystko do mieszkania, zabralam sie oczywiscie za skrecanie. Nie wiem czemu taka jestem, ale bardzo trudno byloby mi zostawic to wszystko np. do jutra :). Ja chce od zaraz, juz, teraz, natychmiast ... jak dziecko, jak w goracej wodzie kapana (a faktycznie lubie kapac sie w bardzo goracej wodzie) i po prostu nie moge odlozyc takich rzeczy na pozniej :). Zlozylam. Nawet z niewygodnym bo duzym blatem sobie poradzilam i wszystko pod wieczor juz stalo w kuchni :).