"Weronika postanawia umrzec" uswiadomila mi, ze moje zycie to rutyna. Zastanawiajac sie jednak glebiej to prawie kazdy ma w pewien sposob zrutynizowane (czy mozna tak powiedziec?) zycie, ktore wlasnie w ten sposob przypomina jakis lad i porzadek, ale czy wlasnie takie uporzadkowane zycie nalezy prowadzic? Czy potrafie to zmienic? Nie wiem. Mysle, ze w jakis sposob dobrze jest mi z moja rutyna bo nie wprowadza ona strachu przed nowym, niewiadomym, niebezpiecznym ale zarazem ekscytujacym. Wiec jak to pogodzic? Jak prowadzic w miare spokojne i bezpieczne zycie a jednak zaskakujace, ekscytujace, elektryzujace i ...
Nie, to nie tak. Jak Weronika, jest we mnie wiele Agatek. Jedna jest szalona i pelna niespodzianek, inna potrafi zazarcie bronic swego, jeszcze inna lagodna jak baranek nie lubi zmian, nastepna szuka przygod i pociaga ja nieznane ... duzo jest ich we mnie ale, czy potrafie zachowac rownowage ducha?. Czy ten tlum nie kreuje chalasu i chaosu w mojej glowie? Czasami chyba tak.
Czy ja w ogole jestem zadowolona z zycia, ktorego jestem czescia, w ktorym biore udzial? Czy rzeczywiscie moglabym docenic piekno samego faktu istnienia dopiero w obliczu mozliwoscie utracenia go? Zbyt wiele pytan, na ktore wydaje nam sie, ze mamy odpowiedz a tak naprawde to ciagle oszukujemy siebe aby tylko nie zorientowac sie, ze nie zawsze jestesmy szczesliwi i robimy to na co naprawde nas stac. Wiem, ze nie wykorzystuje w pelni moich mozliwosci ... boje sie. Czego? Zmian? Braku jakiegos ladu, ktory sobie stworzylam? Niepowodzenia? Porazki?
Dosyc. A ksiazka wywarla na mnie ogromne wrazenie.