Przedwczoraj wieczorem bylam kompletnie wykonczona. Wrocilam do domu przed 7 pm zasypiajac w metrze. Bylo jakos zimno wiec gdy tylko weszlam do mieszkania polozylam sie do lozka. Nie rozbierajac sie ani nawet nie myjac. Nie robie tego ale nie mialam sily na nic. Obudzilam sie o 1 w nocy. Zdalam sobie tez sprawe, ze wczesniej, okolo 9 tej dzwonila do mnie Asia (spytalam sie jej, ktora jest godzina) ale za nic nie moglam sobie przypomniec o czym rozmawialysmy. Z rozmowy zostalo mi tylko to o ktorej godzinie zadzwonila i to, ze chyba przez nastepne dwa weekendy bedzie zajeta ale nie wiem dlaczego a zapewne mi wyjasniala.
Rozebralam sie, wzielam prysznic i ... nie moglam zasnac. Porozmawialam chwile ze znajomym na necie i zabralam sie za przycinanie takiego czegos gumowego co kupilam sobie do lazienki na podloge (oryginalna podloga mi sie nie podoba). Oczywiscie nie moglam zostawic tego w polowie wiec skonczylam juz to przycinanie, polozylam i zadowolona poszlam spac. Byla 3 rano. O 6:05 am nieublagalny budzik zabrzmial groznie na cala sypialnie oglaszajac wszem i wobec, ze pora wstac. Moglam jeszcze chwile polezec, bo nie musze w sumie wstawac tak wczesnie, ale nie lubie sie spieszyc a poza tym wiedzialam, ze musze w koncu napisac do brata pare slow bo od przylotu nic do niego nie napisalam.