Bedac wczoraj w moim mieszkaniu, pokusilysmy sie z Agnieszka na ciacha. Tak smacznie wygladaly i mysmy tak bardzo mialy na nie ochote. Ja oczywiscie, moje lakomstwo i ja, wybralam duza eklerke z kremem. Mniam byla pyszna ... tak pyszna, ze smak jej czulam w ustach do godziny 2 w nocy.
Gdy przyszlam do domu zaczelam sie zle czuc. Bylo mi tak jakos nijako od zoladka. Mimo iz nie bylo jeszcze tak pozno, polozylam sie, ale wcale nie czulam sie lepiej. Mialam wrazenie, ze bardzo ciezko oddycham. No i za jakis czas zaczelo sie. Na zoladku nie mialam nic oprocz tego juz zapewne polstrawionego ciastka wiec wymioty byly bardzo bolesne. Juz myslalam, ze sie skonczylo, napilam sie odrobiny wody i od nowa ... i tak przez pare godzin ... az w koncu z wyczerpania zasnelam okolo 2:00 am.
Jestem zupelnie wypompowana a na dodatek za oknem ciemno, grzmi i blyska. Czeka mnie dzisiaj dlugi, ciezki dzien. Czuje to moimi niewyspanymi oczyma.
Mam nadzieje, ze Agnieszka nie miala zadnych sensacji, w koncu nie wybrala kremowego ciastka w taki upal. Madra dziewczynka :)