Ona jest soba, w koncu zaczela. Wczesniej najwyrazniej udawala, byla mila, slodka, pisala lisciki, przepraszala i po co? Po to zeby jednego dnia sobie za duzo wypic, o wiele za duzo, i zeby caly ten image na, ktory tak ciezko pracowala, prysnal jak zaczarowany. I po co? Wtedy mnie nie zdenerwowala, smialam sie, i nawet z tego, ze obsmarowywala mi 4-litery do mojej kolezanki, sasiadki z gory, wiedzac ze ona mi wszystko powtorzy. Zalila jej sie i mowila, jaka jest biedna bo pod moim wplywem, gdy Marlena sama, slusznie zreszta zauwazyla, ze jest z nia cos nie tak. Marlena ma czasami "niewypazona gebe" wiec .... nie ociagala sie tak jak ja to czesto robie, tylko powiedziala szczerze co mysli. No ale oczywiscie byla "biedna Marlena" bo przeciez to wszystko moja wina. Siedzialam cicho, a ona prowadzila wywody na kanale, bardzo czesto padalo moje imie, bardzo czesto obelgi i niemile slowa ... no coz, jeden lubi gre w tenisa drugi bawic sie takimi rzeczami.
Wtedy sie nie denerwowalam, ale gdy na obczku obgaduje mnie po to by inni byli dla mnie niemili, to mnie zdenerwowalo. Byc soba to chyba wychodzi jej najlepiej gdy ..... siedzi przed lustrem ....