Powiedzialam jej jak bylo. Wszystko od poczatku. Dlaczego? Bo mialam juz dosc, bo znowu ona moze mowic a ja nie ..... unioslam sie. Nie chcialam skrzywdzic, ale wedlug niej wszystko co robie to po to by ja skrzywdzic, wiec pomyslalam...... powiem, skrzywdze raz, wyrzuce to z siebie bo przeciez to nie moja wina i niech ja zaboli i niech mi juz da spokoj, niech wybaczy albo nie, chociaz i tak przeciez nie ma czego ... ale tak lepiej. Dorosli ludzie a bawia sie w ciuciu babke. Zeby jeszcze to byla zabawa. Mialo byc zabawa, tak jak wszystko na IRC-u, ale nie wedlug niej. Wedlug niej ja sie zachowalam nie fair, bo rozmawialam z NIM a przeciez ON byl jej. Juz nie wazne jest to, ze ON chcial ze mna rozmawiac, nie wazne jest to, ze ON byl z nia szczery ..... wazne jest to, ze ja go JEJ zabralam. "Zabralam" JEJ cos co nigdy nie bylo jej wlasnoscia a teraz jest moja "niewlasnoscia". Bez sensu. Chyba powinnam sie czuc winna.