Nie mialam wcale zlego dnia. Rano miluski telefon, co prawda nieco narazil mnie u szefowej, ale ... mile telefony zawsze sa mile :) i nie wazne sa zadne konsekwencje typu ... a zreszta. Pozniej jak zwykle czas wypelnilam sobie skladaniem wielce skomplikowanych (hihihi) raportow, przygotowalam export shipment to Manila, po tysiecznym sprawdzeniu poczty odebralam 2 lisciki, ktore wyprowadzily mnie z rownowagi ... wieczorem rozmowka .... wyprowadzajaca z rownowagi a potem jeszcze to ....
Rozmawialam z wielbicielem gdy tak mnie jakos ogarnal sen, ze ....... ja wiedzialam co mowie, wiedzialam, ze nie ma to rak ani nog, ze nic takiego sie nie zdarzylo, ze to nie prawda a jednak ... powiedzialam ze reka, ze zalozyli mi gips ... i sama sie przebudzilam mowiac te bzdury ... ze wstydem w glosie wykrzyknelam "co ja mowie, to nie prawda, zaden gips" ale tak mi wstyd ... jak mozna tak zupelnie "odleciec" i nie wiedziec co sie dzieje, co sie mowi ... ze relaks? ze zmeczenie? ze jak? i tak nie jest to ok ... przepraszam.