02/09/2005: "Ja sie w ogole nie licze ... do czasu"
Lekko sie zdenerwowalam. Jestem zmeczona i nie bardzo chce mi sie o tym teraz pisac, ale jestem troche wsciekla. Nie, nie wsciekla, ale przykro mi i jestem zla.
Wiele razy zauwazylam juz pewne zachowanie mojej kolezanki. Rozmawiamy, od czasu do czasu sie spotykamy, ale ja jestem taka kolezanka jakby "od niechcenia". Niby rozmawiamy i niby czasami sie sobie zwiezamy, ale wiele Agnieszka zawsze tak mowi aby powiedziec mi jak najmniej. Nie umiem zliczyc ile razy slyszalam od niej "no przeciez Ci mowilam o tym" albo mowi cos o kims i mowi "no wiesz mowilam Ci przeciez ze on ciagle chorowal" a ja pierwszy raz slyczac oczywiscie wytrzeszczam oczy i pytam o co chodzi bo przeciez nic nie wiem, a ona na to "no przeciez mowilam Ci wiele razy". Tylko, ze zawsze gdy cos jest do powiedzenia to Agnieszka mowi po lebkach a reszte o mija i mowi "nie bede Ci calej historii opowiadac bo to za dlugo". Nawet niedawno tak bylo. No wiec zawsze dowiaduje sie o wszystkim najpozniej i oczywiscie dowiaduje sie wtedy, ze przeciez juz slyszalam o tym tyle razy. Nie, nie slyszalam, ale nie o to chodzi.
Agnieszka ma wielu znajomych, i tak jak ja mam Beate i Aske ktorej Agnieszka nie zna, tak Agnieszka ma swoje kolezanki ktorych ja nie znam. Tzn niektore znam ale bardzo pobieznie. Spotkalam je raz albo dwa albo kilka razy ale to normalne. Tylko, ze ja jezdze do Agnieszki dosc czesto i w sumie nie rzadziej niz do innych moich kolezanek. A Agnieszka? Agnieszka byla u mnie tutaj tylko raz. Mieszkam tutaj trzy lata i Agnieszka byla u mnie tylko raz. Nawet nie mowie nic bo jak sie umawialysmy latem to oczywiscie zawsze bylo, ze pojade do Agnieszki bo przeciez to jest nad oceanem. Nie mam pretensji. Lubie Agnieszke, lubie z nia spedzac czas i jesli nie chce do mnie przyjezdzac to trudno.
Agnieszka czesto jezdzi do kolezanki w NJ. A to na urodziny jej coreczki, a to popilnowac ich domu przez tydzien bo oni pojechali do innego stanu szukac domu a to z innego jeszcze powodu. Agnieszka jezdzi z inna swoja kolezanka w gory, jezdzi do rodziny upstate na swieta, chodzi z kuzynem na imprezy Sylwestrowe. Kiedys przed Thanksgiving chyba pytala sie mnie co bede robic. Moze bylo to inne swieto. Ja powiedzialam ze nigdzie nie ide ze bede w domu. Agnieszka nie wiedziala co bedzie robic a potem sie dowiedzialam, ze pojechala z Grazyna w gory. "O szkoda, przeciez moglas z nami pojechac, nie pomyslalam o tym". Moglabym, nawet chyba bym chciala, ale przeciez nic nie powiem bo to nie o to chodzi. Zreszta szybko zapomnialam. W koncu nie o to chodzi aby miec do siebie jakies tam pretensje. Nie. Ja rozumiem, ze Agnieszka ma swoich znajomych i swoje zajecia i jej nie pasuje mnie odwiedzic a poza tym jesli juz dojdziemy do porozumienia co do spotkania to lepiej zebym ja do niej przyjechala no bo pojdziemy sobie nad ocean. Owszem, ale ja tez bym chciala, zeby Agnieszka przyjechala do mnie i spedzila czas niekoniecznie nad oceanem. Gdy mieszkalam w NJ tez byla u mnie tylko raz.
Dwa czy trzy tygodnie temu zadzwonila do mnie z przerazeniem w glosie. Byla w szpitalu w piatek i wszystko ja boli, nie moze sie ruszac, cos sie stalo z szyja, bola ja wszystkie miesnie, nie wie co to bedzie, powiedzieli jej ze tylko operacja a jak sie nie uda to paraliz. Paraliz to mnie ogarnal. Staralam sie dowiedziec o co chodzi ale Agnieszka tylko mowila ze sama nic nie wie, ze nie wie co zrobi, ze nie moze sie ruszac. Bylam troche zdezorientowana. Po jakims czasie dzwonie drugi raz i pytam jak sie czuje, juz sie nawet zastanawialam, jak moglabym jej pomoc ale z drugiej strony to jak? Mam pojechac? Dwie i pol godziny drogi na Brighton ... Zadzownilam a Agnieszka powiedziala, ze zadzownila do jakiejs tam znajomej, ktora do niej przyjedzie i jej pomoze w ten weekend. Dzwonilam jeszcze wieczorem no ale nic nowego przeciez sie nie dowiem a nie chce dziewczyny wypytywac o nic. W poniedzialek miala isc do lekarza. Nie pamietam czy bylo to w poniedzialek czy w ktory dzien gdy dowiedzialam sie, ze sprawa nie jest taka wielka niewiadoma bo ta sprawa to powtorzenie sie czegos co stalo sie gdy miala 16 lat. Jakis wypadek w szkole na lekcji wuefu i Agnieszka spedzila jakis czas w gorsecie i ostrzegano ja ze nie moze za bardzo nadwyrezac kregow szyjnych bo sie to moze powtorzyc.
No wiec sie powtorzylo. Sytuacja niczego nie zmienia ale potwierdza tylko moje wczesniejsze spostrzezenie, ze ja sie zawsze dowiaduje na koncu. W czasie naszych rozmow, Agnieszka nigdy nie wspomniala ani Grazyny, ani kolezanki z NJ ani kuzyna ... Ani razu. Martwilam sie. Zastanawialam sie, ze moze Agnieszka przyszlaby do mnie mieszkac bo tylko w ten sposob moglabym jej pomoc ale nawet o tym nie powiedzialam gdy Agnieszka wspomniala ze jak bedzie zle to bedzie prosic znajomych zeby u niej mieszkali. Szczerze mowiac zastanawialam sie nad tym jak byloby to mozliwe. Jezdzic do pracy i mieszkac u kogos? Troche malo to wygodne ale gdyby trzeba bylo ... chociaz zastanawialam sie tez i spytalam sie nawet Agniszki co z jej siostra? Agnieszka pomaga siostrze w jakis sposob. Byla u niej w czasie wakacji wiec moze siostra moglaby przyjechac ale Agnieszka odrzucila ta mozliwosc.
Dzisiaj dzwonie, pytam co i jak ale Agnieszka mowi ze sama nic nie wie. Ze lekarze jej nic nie mowia i tylko wysylaja ja na przeswietlenia albo do specjalisty i ze jeszcze nic konkretnego nie wie. Powiedzialam jej o Asi, ktora bedac w Polsce miala wypadek samochodowy i jest potluczona i siedzi w domu. Agnieszka od razu ze moze powinnam do niej pojechac. Oczywiscie, pojechalabym, ale Asia ma rodzine w NJ, dosc liczna i weekend spedzi z nimi a ja jej nie jestem do niczego potrzebna ale nawet nie zdarzylam tego powiedziec gdy Agnieszka wypalila ... "no tak, do mnie nie przyjechalas to do niej nie pojedziesz" a po chwilie "a wiesz co mi moja Marzenka powiedziala? albo Ci nie powiem bo Ci sie zrobi przykro". No bo jeszcze nie napisalam wam o Marzence. Bo Marzenka to Agnieszki najlepsza kolezanka i zawsze slysze o tym jak to "moja Marzenka jest super dziewczynka" No i wspaniale, tylko, ze to juz wystarczylo aby zrobilo mi sie przykro.
I martwie sie ze nie jestem w stanie za bardzo Agnieszce pomoc a z drugiej strony mimo woli przychodzi mi do glowy mysl, ze gdzie sa Ci wszyscy najwspanialsi znajomi Agnieszki? Nie myslalam o tym za bardzo wczesniej, chociaz przyszlo mi to do glowy, ale przyjazn nie na tym polega, i gdybym mieszkala blizej Agnieszki to bym nawet codziennie po pracy do niej przyszla, ale niestety nie jest to takie latwe. Zreszta ... nie bede sie tlumaczyc.
I wyplulam to z siebie, chociaz nie jest to wszystko co czuje. To w sumie tylko namiastka. Mieszane uczycia, bo nie powinno sie pomagac ludziom za cos, tylko za nic. Ja nie chce pomagac za cos i chcialabym moc Agnieszce pomoc ale zupelnie nie czuje, ze moge. Wracam po pracy po godzinie 7 wieczorem, czesto nawet po 8. Moge w weekend. Jasne, tylko ze juz dzisiaj mi sie odechcialo spytac czy Agnieszka chce zebym do niej przyjechala w Sobote. Zupelnie mi sie odechcialo i zamiast tego zrobie pranie bo juz nie mam co na siebie wlozyc. Agnieszka dzisiaj byla juz w pracy wiec nie jest tak zle aby nie mogla sobie poradzic przez kolejny weekend a poza tym ma przeciez tylu wpsanialych znajomych.
Jestem zla na siebie, ale jestem zla tez na nia. :(
Komentarze: 3
Agatka 02/15/2005
09:08 PM
Alek, no przeciez nie wszystko zawsze jest rozowe, a ten rok akurat ... zaczal sie bardzo pechowo.